Komu powinniśmy wierzyć?

Komu powinniśmy wierzyć?
Niełatwo jest przekonać zagorzałego przeciwnika szczepień do zmiany zdania. Nic dziwnego, po stronie krytyków przeważają argumenty, którym nie sposób zaprzeczyć. Idą one najczęściej w parze z brakiem wiedzy medycznej. Każdy nieprzekonany do którejkolwiek opcji może jednak postawić na szali siłę argumentów jednej i drugiej strony, a także spojrzeć na historię antyszczepionkowego ruchu. Jak wówczas wygląda konflikt zwolenników i przeciwników szczepień? Najczęściej powtarzanym argumentem „na nie” jest to, iż szczepionki są tak naprawdę szkodliwe, ale prawda ta jest głęboko ukrywana, bo leży w interesie firm farmaceutycznych. Jak zaprzeczyć takiemu argumentowi? Nie da się. Jedynymi osobami, które są w stanie kompetentnie bronić szczepionek są osoby z wykształceniem medycznym. Zdaniem krytyków są jednak ludzie niewiarygodni – uwikłani w cały spisek. Wobec tego zwrócić uwagę na to, gdzie krucjata antyszczepionkowa miała swój początek. Mowa o piśmie „Lancet”, które w 1998 roku opublikowało rewolucyjne odkrycie na temat szkodliwości niektórych szczepionek łączonych. Miały one rzekomo powodować autyzm. Co warto podkreślić, „Lancet” w późniejszych latach wielokrotnie publikował sprostowania i przepraszał za wydrukowanie nierzetelnego artykułu. Niestety lawina już ruszyła i do dziś nie udało się jej zatrzymać. Ten fakt warto przeciwstawić doniesieniem światowych organizacji zdrowotnych. Te ostatnie są zdania, że szczepionki, zgodnie z badaniami, zmniejszyły śmiertelność wśród dzieci w przypadku chorób takich jak krztusiec, ospa wietrzna, różyczka, błonnica czy polio – od 93% do 100%.