Błędna argumentacja ws. szczepionek

Błędna argumentacja ws. szczepionek
Raz ruszona lawina krytyki szybko się rozpędza i niełatwo ją zatrzymać. To, co stało się w świecie szczepień jest doskonałym potwierdzeniem tej tezy. Wiedza o układzie immunologicznym człowieka jest stosunkowo młoda. Pierwszych odkryć dokonano w połowie ubiegłego wieku. To zapoczątkowało szereg kolejnych wartościowych obserwacji. W efekcie powstały szczepionki, czyli środek, który tak wykorzystuje układ immunologiczny, by ten był w stanie sam walczyć z groźnymi chorobami. Szczepionki prowokują ludzkie komórki odpornościowe do reakcji. Gdy organizm zareaguje właściwie, „zapamiętuje” skuteczną metodę i radzi sobie lepiej, kiedy atakuje prawdziwy, a nie odpowiednio przygotowany przez lekarzy wirus. To rewolucyjne podejście do profilaktyki stało się dziś czymś powszechnym. Niemniej jednak wiele osób, zwłaszcza młodych matek i kobiet w ciąży, wciąż żywi pewne obawy. Najciekawsze jest w tej kwestii to, że obawy te nie są potwierdzone żadnymi dowodami. Główną przyczyną krytyki są bowiem sfałszowane wyniki badań, które nie zostały potwierdzone podczas jakichkolwiek rzetelnych analiz. Światowe instytucje mówią jasno – brakuje dowodów na to, że szczepionki powodują schorzenia, o które się je oskarża, przede wszystkim autyzm. Nie oznacza to, że szczepionki nie mają pewnych efektów ubocznych. Może się zdarzyć gorączka czy nawet ropiejąca rana po ukłuciu. To jednak efekty, które mijają, a pozytywny wpływ szczepionki pozostaje. Nasz organizm zwalczy skutki uboczne, a przy okazji zyska cenną lekcję na przyszłość – jak radzić sobie z groźnymi drobnoustrojami.